Słoma do straw bale bezwzględnie musi zimować pod nieprzeciekającym dachem. A jak się sprawa ma z materiałem na glinę lekką? Kostki słomy po zimie będą się nadawać?
Glina nie jest wymagająca – może leżeć sobie na ziemi cały rok, moknąć i schnąć na przemian, a tak i nada się na budowę naturalnego domu (o ile jest odpowiednio tłusta, ale pogoda nie ma w tej kwestii nic do rzeczy). Wręcz powinna przezimować, bo zmienia się wtedy jej struktura i nawet lepiej, gdy zmoknie, bo potem łatwiej ją obrabiać. Co innego słoma…
Kostek słomy na cały dom potrzeba wiele. Jeśli budynek jest duży, może ich być nawet kilkaset i być może trzeba będzie skupić zbiór z dwóch lat. Jeśli rolnicy, od których planuje się ich zakup, mają miejsce w stodole, aby przechować je dla nas do czasu budowy, to super. Niestety nie zawsze jest taka możliwość. Wyszło nam to trochę przypadkiem, ale sprawdziliśmy, czy można, tak jak zalecają niektórzy w Stanach Zjednoczonych, przezimować słomę na świeżym powietrzu – na paletach i pod plandeką.
Słoma przed zimą
Słomę ułożyliśmy na dwóch warstwach drewnianych palet. Łącznie było ich chyba 24. Kostki ułożyliśmy w piramidę, by deszcz spokojnie sobie po nich spływał, i przykryliśmy plandeką. Przywiązaliśmy ją mocno, by szczelnie chroniła przed wilgocią, ale jednocześnie, by słoma mogła się wentylować i by się nie kisiła.
Dlaczego w ogóle się na to zdecydowaliśmy? Mieliśmy nadmiar słomy po wyrobieniu gliny lekkiej, nie mieliśmy gdzie jej schować i… czuliśmy, że nie będzie nam jej w razie czego żal. Kostki były całkiem porządnie zbite, ale niestety też zachwaszczone (ach, ten rolnik kłamczuszek!). Przebieranie ich i wyrzucanie słomy zajmowało sporo czasu, przez co przygotowanie gliniano-słomianej masy trwało dłużej, niż by mogło.
Chwilami trochę się już załamywaliśmy, ale stwierdziliśmy, że to nawet lepiej – z taką ilością siana dobrze, że trafiliśmy z nimi na glinę lekką – rozwalaliśmy je i rozdzielaliśmy, a nie wykorzystywaliśmy bezpośrednia do pakowania w ścianę. Za karę zostały na dworze.
Kostki słomy po zimie
Po zimnych marcu i kwietniu na początku maja wreszcie nadszedł czas, by zajrzeć do tego stosu. Trzeba podkreślić, że koniec 2016 roku i początek 2017 roku był na Mazowszu bardzo wilgotny. I odbiło się to na kostkach.
Te leżące od góry w dużej mierze zmieniły kolor ze złotego na brązowy. Gdzieniegdzie widoczna była nawet pleśń. Gdzie indziej widać było tylko lekkie ściemnienie, które też świadczyło o jakimś przecieku. Niektóre niżej ułożone kostki też miały takie ślady, więc niekoniecznie chodziło tu o samą kapiącą wodę. Po prostu w środku ogólnie miejscami było za wilgotno. Generalnie poza spodnią warstwą, która narażona była na wilgoć od ziemi, im niżej, tym było lepiej. W środku piramidy znalazły się nawet w ogóle nienaruszone kostki.
Niestety nie było ich dużo. Szkoda by było całej reszty straconych na straw bale. Z gliną lekką jest trochę inaczej.
W tej technologii budowy domu kostki i tak się rozkłada. Po zdjęciu sznurków nadpsutą część łatwo można odrzucić. Zajmuje to dużo mniej czasu niż odrzucanie siana, a samo w sobie też nie trwa długo, może tyle co przeczytanie tego zdania.
Gdyby ktoś chciał spróbować przechować tak kostki słomy zimą w polskim klimacie, polecalibyśmy wspomniane co najmniej dwie drewniane palety jedna na drugiej od dołu i dwie solidniejsze plandeki. Gdyby jedną zerwało, przerwała się i przeciekała, zawsze będzie jeszcze druga. A wiosną i tak pewnie trzeba będzie trochę słomy przebrać. Jednak, jeśli tylko istnieje możliwość schowania kostek przed zimą pod dachem, bezwzględnie należy z niej skorzystać. Zimowanie na powietrzu to ostateczność.
Żeby nie przegapić naszych dalszych losów, polub Siedem wierzb – dom ze słomy i gliny na Facebooku. Dziękujemy!