To ona sprawia, że naturalny dom ze słomy i gliny stoi. Zobaczcie, jak powstaje konstrukcja drewniana, w którą już niedługo zaczniemy pakować kostki słomy.
Dawno nie pisaliśmy, co się dzieje na placu budowy. A nie pisaliśmy dlatego, że dzieje się sporo i niestety na pisanie za bardzo czasu nie ma. Wypada to jednak nadrobić.
Podczas gdy my intensywnie lepimy bloczki z gliny i słomy, poszukujemy idealnych kostek słomy i zamawiamy materiały na strop nad parterem, nasz wykonawca również nie próżnuje. Konstrukcja drewniana to poważna sprawa, zwłaszcza przy ciut większym domu, dlatego zleciliśmy ją specjaliście.
Zimą i wiosną mieliśmy trochę problemów z wodą. Jednym zdaniem: mieliśmy pecha, bo trafił nam się wyjątkowo mokry rok. Częściowo zalaną działkę mieliśmy jeszcze w maju. Długo też było dość zimno, wszystko się opóźniało. Konstrukcja drewniana zaczęła powstawać dopiero po weekendzie majowym, a na dobrą sprawę – nie licząc podwaliny – w połowie maja. Pierwsza ściana stanęła 16 maja. Oto nasze okno w kuchni:
Następnego dnia było już tak:
Tydzień później mogliśmy przechadzać się po salonie.
Zobaczcie poniżej, jak wszystko wyglądało po dwóch tygodniach, 30 maja.
A dziś, 2 czerwca, po skończonej pracy cieszymy się takim widokiem:
Jeszcze trochę do zrobienia zostało, ale na szczęście jest już bliżej niż dalej. Przed warsztatami (glina lekka + straw bale) wszystko, co trzeba, powinno być gotowe, a my powoli podsumowujemy tę część robót.
Konstrukcja drewniana na papierze
„Papier przyjmie wszystko” – mawia nasz wykonawca, gdy po raz kolejny wynajdzie w projekcie jakiś absurd. Wiele już zbudował, wie, że nie ma projektu, którego by się na etapie budowy nie zmieniało, ale tylu poważnych uchybień jeszcze nie widział.
No cóż, podobno mieliśmy pecha do architekta. Błędów, przy których wykonawca łapał się za głowę i które wydłużały jego pracę, bo musiał wykonać nowe obliczenia i rysunki, tam niemało. A to tylko w miejscach, w których mowa o drewnie.
Chcieliśmy współpracować z kimś, kto zna się na technologii straw bale. Już coś w niej zaprojektował, był może nawet na jakiejś budowie i sprawdził w praktyce pewne rozwiązania. Wydawałoby się, że znajomość drewna jest kluczowa. Drewna i słomy. Jak się okazało, niekoniecznie.
Niestety w przypadku tej drugiej też jest sporo niedociągnięć. Pionowy słup na papierze wypadał na przykład niecałe 10 cm od okna. Zobaczyć go możecie jeszcze (później został wyjęty) na pierwszym zdjęciu okna w kuchni, po lewej stronie od niego. No, powiedzcie, jak tam później upchnąć kostkę słomę, no jak?
Narożniki domu, według wykonawcy, też nie były zaprojektowane zgodnie ze sztuką. Słupy poddasza nie wypadały w tym samym miejscu, co słupy parteru i tak dalej… Konstrukcja drewniana na etapie budowy po prostu musiała ulec pewnym zmianom.
Nikomu tego nie życzymy, ale jeśli Wam również przydarzy się niefortunnie niedopracowany albo wręcz zły projekt, nie warto się go kurczowo trzymać. Niektóre poprawki mogą wyjść tylko na dobre.
Śledź nasze dalsze losy i polub Siedem wierzb – dom ze słomy i gliny na Facebooku. Dzięki temu nie przegapisz następnych fajnych (mamy nadzieję) wpisów oraz ciekawostek, które publikujemy tylko tam.