Jakie jesienne gwiazdozbiory możemy obserwować w drugiej połowie października i w listopadzie? O ile oczywiście dopisze pogoda…
Na przełomie października i listopada w związku z wizytami na cmentarzach zwykle mamy sporo okazji do obserwacji jesiennego nieba. Choć o tej porze roku często bywa zasnute chmurami, a nuż któryś wieczór w okolicach Wszystkich Świętych okaże się inny? Sprawdźcie, co wtedy możemy zobaczyć nad głowami wieczorową porą.
Jesienne gwiazdozbiory czy… jeszcze letnie?
Na początku kalendarzowej jesieni, niedługo po 23 września, wciąż dość wysoko nad głowami widać jeszcze… trójkąt letni. Ale jak to – „letni” układ gwiazd widoczny jesienią?
Ano tak. Ziemia powolutku wędruje wokół Słońca i nieśpiesznie się przechyla. Zmiany na niebieskiej kopule nie są gwałtowne. Cześć gwiazdozbiorów, na przykład Wielką Niedźwiedzicę, obserwować możemy cały rok. Powoli tracimy widok na jeden skrawek nieba, by zyskać spojrzenie na drugi. Nie inaczej jest i w tym wypadku.
Pożegnanie Orła
Dopiero jakiś miesiąc po nadejściu jesieni, w drugiej połowie października, tak naprawdę żegnamy się z „gwiezdnym” latem. (Warto w tym miejscu podkreślić, że trójkąt letni – dokładnie opisany w tekście o wakacyjnym niebie – to nie gwiazdozbiór, a asteryzm, czyli gwiazdy układające się w jakiś wzór, niesklasyfikowany oficjalnie przez Międzynarodową Unię Astronomiczną).
Wpierw za horyzontem chowa nam się Orzeł, wraz z nim Altair – jednym z wierzchołków trójkąta letniego. Tuż po zmroku świeci jeszcze dość jasno niemal dokładnie na południu. Szybko jednak się obniża i na początku listopada już około godziny 22 ginie za zachodnim horyzontem.
Pozostałe dwie gwiazdy tworzące trójkąt – Deneb w Łabędziu i Wega w Lutni – możemy obserwować trochę dłużej. Wypatrzeć je można nawet w grudniu, ale podobnie jak w przypadku Altaira: jedynie krótko po nastaniu ciemności i dość nisko nad zachodnio-północnym horyzontem. Żegnajcie, ciepłe noce!
Zwiastujące lato Orzeł, Lutnia i Łabędź powrócą dopiero gdzieś w kwietniu, a i wtedy widoczne będą dopiero w drugiej połowie nocy, dobrze po północy.
Plejady na niebie, gdy przyroda śpi
Plejady dobrze widoczne są przez prawie całą zimę i w artykule o zimowym niebie trochę już o nich pisaliśmy. Jednak świetnie widać je już teraz. Są na niebie dość wysoko i dość wcześnie po zmroku. Nie trzeba czekać do drugiej czy trzeciej w nocy, by je dostrzec.
Nie bez przyczyny wspominam o nich raz jeszcze. Kokoszki – jak czasem też nazywa się tę gromadę gwiazd w gwiazdozbiorze Byka – to znak zakończenia wegetacji. Gdy pod koniec sierpnia nasi przodkowie zauważali na nocnym niebie Plejady wiedzieli, że nachodzi uśpienie przyrody i życia.
Plejady to układ bardzo charakterystyczny, choć jednocześnie dość mały – to najbardziej zbite na niebie gwiazdy. Przyznam, że jedne z moich ulubionych. Jak je znaleźć? Są dwa dobre sposoby, z jednego można skorzystać jesienią.
Wpierw wyszukajcie wysoko na niebie duże, trochę rozlazłe „W”. Na początku listopada, około godziny 21, jest blisko zenitu, z lekkim przesunięciem na południowy wschód. To Kasjopeja. Od pierwszego załamanie tej litery „W” trzeba podążyć wzrokiem w dół. I oto są!
Ile gwiazd tam dostrzegacie? Podobno dawniej, gdy nie było jeszcze okulistycznych sprzętów, tak sprawdzono wzrok. Najlepszym mógł się pochwalić ten, kto dostrzegł wszystkie…
Jasna Kapella w Woźnicy
Trochę lata, trochę zimy – taka to jesień. Pora jednak na gwiazdozbiór, którego próżno wypatrywać latem. Zimą co prawda jest widoczny, ale wtedy dostrzec można wiele ciekawszych zbiorów punkcików i nasza gwiazda trochę się wśród nich gubi.
Leżący na lewo od Plejad Woźnica, gdy połączymy jego główne gwiazdy, nie jest zbyt porywający. Ot, taki sobie sześciokąt.
Ma jednak pewną cechę szczególną: Kapellę. To jedna z najjaśniejszych gwiazd na naszym niebie. Około dwustu tysięcy lat temu była najjaśniejsza. Mimo że nie świeci już tak mocno jak kiedyś, nie będzie trudno ją znaleźć jesienią na kopule. Tuż po zmroku – wyłania się znad północno-wschodniego horyzontu. Z każdą minutą wznosi się coraz wyżej i przesuwa coraz bardziej na wschód. „Kózka” – tak z łaciny można przetłumaczyć jej nazwę – znajduje się 43 lata świetlne od nas i ciągle się oddala.
Mglista Droga Mleczna
Omawiane jesienne gwiazdozbiory były zaledwie wstępem do tego, co chciałabym zaproponować właśnie teraz – majestatycznej Drogi Mlecznej.
Od raz warto zaznaczyć, że w mieście jej nie dostrzeżecie. Poza miastem dojrzycie może lekką mgiełkę. Zanieczyszczenie światłem poza niewielkimi fragmentami kraju mamy naprawdę bardzo duże. Ale jeśli uda Wam się odjechać trochę od świateł, zorientujecie się, jak wiele w porównaniu z naszymi przodkami straciliśmy.
Droga Mleczna o tej porze roku rozciąga się od wspomnianego na samym początku Orła przez Łabędzia, Kasjopeję i niewspomnianego tutaj Perseusza po samą Woźnicę i dopiero wychylające się znad horyzontu Bliźnięta. Ciągnie się niemal dokładnie z zachodu po wschód, przez sam zenit. Centralnie nad naszymi głowami.
Widzieliście kiedyś tak naprawdę Drogę Mleczną?
Ja już zdradziłam, co najbardziej lubię na październikowo-listopadowym niebie. A Wy macie już swoje ulubione jesienne gwiazdozbiory albo układy gwiazd? Te drugie bywają czasem niemniej fascynujące, zwłaszcza gdy tworzy się o nich własne opowieści…
Ciekawy artykuł? Polub Siedem wierzb – dom ze słomy i gliny na Facebooku. Dzięki temu nie przegapisz następnych wpisów oraz ciekawostek,które publikujemy tylko tam.
Niestety nie widziałem drogi mlecznej,a szczególny sentyment mam do Oriona i Wielkiego wozu, pozdrawiam Jerzy