Sławojka, wygódka, wychodek – to podobno najważniejsze miejsce na budowie (a czasem także przy domu, których nie chce marnować czystej, pitnej wody). Można wynająć toi toi, a można zbudować go samemu. Oto krótka instrukcja.
W kwietniu 2020 roku, po publikacji 100 artykułów, sprawdziliśmy, co najchętniej czytacie. Niniejszy tekst znalazł się na 1. miejscu. Inne teksty nie są gorsze – poznaj całą dziesiątkę najważniejszych tekstów Siedmiu wierzb!
1. Wykop dół.
Nasz miał ok. 50 × 70 cm. Głębokość zależy od przewidywanej częstości odwiedzin (liczby korzystających osób itp.) i poziomu wód gruntowych. Pewnie im głębiej, tym lepiej. Z pomocą przyjaciół wkopaliśmy się na jakiś metr.
2. Obuduj go deskami, by ziemia nie osypywała się do środka.
Mniej więcej powinno wyglądać to tak:
3. Stwórz konstrukcję.
Skorzystaliśmy z czterech czterometrowych pali, które od lat leżały na strychu. W kilku miejscach połączyliśmy je poprzecznymi deskami.
4. Postaw konstrukcję.
W naszym przypadku punkt sprowadził się do wykopania czterech dołków o głębokości ramienia (ok. 50–60 cm), w które wstawiliśmy paliki. Sąsiad akurat wylewał beton, trochę mu go zostało i spytał, czy nie chcemy pod konstrukcję. Budowla jest tymczasowa, więc nie skorzystaliśmy. Samo pół metra w głąb spokojnie wystarczy.
5. Zabuduj ściany.
Do tego użyliśmy desek wykorzystywanych wcześniej na innej budowie. Ponieważ było sporo krótkich, dodaliśmy jeszcze cztery pionowe.
Dziurę w ziemi warto dobrze zabezpieczyć jakąś solidną płytą – by nie wpaść w nią samemu ani nie pozwolić tam umrzeć jakiemuś małemu zwierzątku polnemu.
6. Zrób drzwi.
Przyda się kilka pionowych desek (jak widać niekoniecznie równych), trzy w poziomie i dwie po skosie do połączenia wszystkiego. Zwłaszcza te w poziomie muszą być krótsze niż same drzwi, by można było je domknąć. Na zdjęciu jeszcze przed ucięciem.
Po zbiciu wszystko najłatwiej przytwierdzić do konstrukcji trzema zawiasami.
Poniżej drzwi z zewnątrz. Od wewnątrz możecie się im przyjrzeć na jednym z kolejnych zdjęć.
Jeśli planujesz korzystać ze sławojki wczesną wiosną, późną jesienią, a nawet zimą, lepiej zabuduj dokładnie ściany i drzwi. Nie zostawiaj przestrzeni zwłaszcza pomiędzy ścianą lub drzwiami a dachem, bo deszcz napada do środka i wszystko tam zmoczy.
7. Przykryj wychodek dachem.
Tu ułatwiliśmy sobie pracę i wykorzystaliśmy płytę OSB. Lepiej darować sobie te najcieńsze (8- czy 12-milimetrowe), mogą długo nie posłużyć. Do płyt cieńszych niż 18 mm ciężko byłoby z boku przymocować papę.
8. Zabezpiecz wszystko przed wilgocią i grzybami.
Impregnatem warto pomalować również miejsca, których nie będzie widać.
Tam, gdzie widać, trzeba się bardziej postarać.
9. Wytnij siedzisko.
Tu najlepiej sprawdzi się wyrzynarka. Oczywiście wpierw przyłóżcie deskę klozetową i oznaczcie dziurę. Przed cięciem warto dodać jakiś centymetr. Dobrze też, by dziura nie była osadzona zbyt głęboko (dosunięta do tylnej ściany kibelka), bo niewygodnie będzie siedzieć.
Najprostszym materiałem do obróbki w przypadku siedziska jest płyta OSB. Nie jest to spory wydatek – jedna na dach i siedzisko spokojnie wystarczy, a nawet jej jeszcze sporo zostanie. Trzyma się na pięciu palikach (zamiast jednego większego w jednym narożniku wykorzystaliśmy dwa mniejsze).
10. Wykończ wnętrze.
Żeby nie było ponuro, wybraliśmy słoneczny blask. Początkowo miał być do sztabu, ale tam więcej metalu niż drewna i farby powinno starczyć.
11. Zadbaj o detale.
Serduszka na drzwiach jeszcze nie ma, ale pojawi się tam, gdy tylko znów otworzymy farbę.
12. Zabuduj przód i zamocuj deskę klozetową.
Przednie paliki powinny to wytrzymać.
13. Nie zapomnij o wiesze.
Choćby najskromniejszej, zwłaszcza jeśli to Twoja pierwsza budowla na działce.
14. Korzystaj z wychodka.
Nawet na lekkim rauszu.
Oto nasz wychodek:
Aktualizacja 3.11.2016:
15. Zamknięcie zamontuj od razu.
W niewidocznym wiaderku czekają wióry. Przydałby się jeszcze wieszaczek na papier i… gazetownik. Na wszystko przyjdzie czas.
Koszt wychodka: ok. 150 zł (deski z odzysku, farby, gwoździe, wkręty, papiaki…) + praca własna i przyjaciół.
Zapewne na powyższych zdjęciach zauważyliście krzywizny. Dlaczego nie zbudowaliśmy prosto? Odpowiedzi są dwie. Z dachu deszczówka skapywać będzie wprost na kompost, a w przypadku ścian… poddaliśmy się materiałom, które mieliśmy. Jasne, mogliśmy budować z poziomicą. Ale po co? Dom ze słomy i gliny idealnie równych ścian też nie będzie miał. Nawet tego nie chcemy. Wręcz przeciwnie – będzie pełen krągłości. Budowa krzywego wychodka to dobry sposób na przyzwyczajenie gości (a czasem wpierw siebie) do krzywości.
Wychodek, czyli toi toi do it yourself
Jak nazywacie taką budowlę? Wychodek, sławojka, ustęp, wygódka? A może jeszcze inaczej?
Moja mama zawsze – ku mojemu zniesmaczeniu – mówiła „sracz”. Dla niej wyraz był neutralny, mnie jakoś wciąż niezręcznie się nim posługiwać. „Wychodka” też nie używam często, o tym słowie przypominam sobie zwykle u naszych południowych sąsiadów, u których „východ” znaczy tyle, co ‘wschód’ (Czesi i Słowacy śmieją się z nas chyba jeszcze więcej, gdy widzą napis „Warszawa Zachodnia”, czyli klozetowa, ustępowa, ubikacyjna). Może trochę historycznie zwać to miejsce „sławojką” (od ministra spraw wewnętrznych II RP, Felicjana Sławoja Składkowskiego, który 70 lat temu rozpoczął walkę z brudem i brakiem higieny na polskich wsiach)?
Określenie „Słoneczny blask amerykańskiej sekwoi” od poetyckich nazw kolorów farb odpadło jako zbyt grafomańskie. Jeszcze coś wymyślimy.
PS. Wychodek przestał istnieć wiosną 2019 roku. Jego deski dostały kolejne życie – tym razem jako blokada chodnika z drewnianych pieńków.
Ciekawa relacja? Polub Siedem wierzb – dom ze słomy i gliny na Facebooku lub dołącz do naszego newslettera. Dzięki temu nie przegapisz następnych fajnych (mamy nadzieję) wpisów.
Może po prostu czytelnia 🙂
Może 😀 Gorzej, jeśli powstanie prawdziwa 😉
Z ciekawostek – w Serbii mówią na wychodek poljski wc 😀 (ale dosłownie oznacza to polny wucet, nie polski 😉
Chcę zbudować taką właśnie slawojke. Zastanawiam się czy te odchody same będą się w tym dole kompostować? Co z zapachem? I czy nie zapełni się po brzegi? 😂
Toaleta kompostowa jest trochę bardziej skomplikowana. Przede wszystkim (piszemy w teorii, bo sami takiej nie budowaliśmy) trzeba oddzielić cząstki stałe od płynnych, czyli mocz i odchody. W części „stałej” zapachy niwelują wióry, które wsypuje się do dołu po każdym skorzystaniu z toalety. A dół, no cóż, kiedyś się na pewno wypełni 🙂 Rozwiązaniem jest umieszczanie pod deską klozetową pojemnika, który po wypełnieniu zastępuje się pustym. Wypełniony, zamknięty, pozostawia się do dalszego kompostowania.
śliczny i nietuzinkowy. zainspirował mnie do zrobienia samemu, ale z poziomicą.