Planujecie budowę w technologii straw bale? Kostka słomy, którą wypełnicie drewnianą konstrukcję, musi być naprawdę dobra. Czyli jaka?
W tym artykule piszemy, jak powinna wyglądać kostka słomy. Temu, jak bardzo powinna być skompresowana słoma (jaka powinna być jej gęstość) oraz oraz jakie zboże sprawdzi się najlepiej w ścianach domu, przyglądamy się dokładniej w innych, podlinkowanych tutaj tekstach.
Dom z kostek słomy to dobry, energooszczędny wybór. Materiał na taki budynek musi być jednak odpowiednio dobrany. Kostka słomy musi być przede wszystkim dopasowana do konstrukcji. Zanim architekt zaprojektuje Wam dom, popytajcie po okolicy, jakie kostki są dostępne. Drewniana konstrukcja może być jedno- lub dwurzędowa, odległości między słupami mogą być różne. Zwłaszcza w przypadku tej drugiej warto pomyśleć o nich zawczasu, po to, by później po prostu pakować pomiędzy nie kostki i nie musieć co drugiej przycinać, bo inaczej nie wejdzie.
Oczywiście konstrukcja też ma swoje prawa. Słupów zbyt daleko od siebie postawić nie można, bo dom runie. Za blisko też nie ma sensu – wykorzystać wtedy będzie trzeba więcej drewna, co podniesie koszt domu ze słomy i gliny (i drewna).
Najczęściej w Polsce spotykane są małe kostki – o wymiarach 35 × 50 × 60–75 cm. Raz, na polu gdzieś przy autostradzie A2 między Warszawą i Łodzią, widzieliśmy ogromne kostki jumbo, mniej więcej 120 × 120 × 240 cm. Z nich, gdyby prawo na to pozwalało, można by budować bez konstrukcji. Niemniej zdaje się, że w naszym kraju nie ma zbyt wielu rolników, którzy korzystają z maszyn tak właśnie kostkujących słomę.
Zbita słoma najlepsza?
Często spotkać się można ze stwierdzeniem, że przeznaczona do budowy w technologii straw bale kostka słomy musi być dobrze zbita. To nie do końca prawda. Maszyny wiążące słomę mogą być różne, zbijać słabiej lub mocniej. Jeśli z jakichś względów, na przykład tych wymienionych poniżej, zdecydujecie się na kostki od rolnika, który dysponuje słabszą kostkarką, to może nawet lepiej.
Łatwiej będzie ułożyć kostki w ścianie, kompresując je tuż przed włożeniem lub już bezpośrednio na docelowym miejscu. Dzięki temu ściana będzie jednolita i solidna. Z naprawdę dobrze zbitymi kostkami słomy już nic nie da się zrobić, można je tylko układać jedna na drugiej i łączyć gliną. Nie stosujemy jednak tego rozwiązania i nie polecamy go innym – przypominające murowanie wkładanie gliny między kostki, by je połączyć, to tworzenie mostków termicznych, przez które jesienią i zimą może uciekać ciepło. Dodatkowe kompresowanie słomy na budowie to nie problem, wręcz przeciwnie – może wyjść wszystkim na dobre.
Najlepsze zboże na dom
Do budowy domu najodpowiedniejsza jest słoma żytnia. Ma ona największą odporność na wilgoć ze wszystkich, najwolniej adsorbuje ją z powietrza przy wysokiej wilgotność względnej powietrza. To znaczy, że na wilgoć musi być wystawiona dłużej, by zaczęło się z nią coś dziać. Przeczytaj, jakie ponadto zboża nadają się do naturalnego budowania.
Niezależnie od gatunku zboża warto wybrać kostki bez siana. Sucha, skoszona trawa nie jest tak trwała jak słoma i niestety może zacząć gnić. Od niej chorobę złapie słoma i problem gotowy. Jak tego uniknąć?
Jak najmniej siana i kłosów
Można spytać rolnika, jak u niego z chwastami, może spojrzeć nawet kątem oka na jego pole. Chwasty i trawa zwykle rosną na skraju, kostki z tamtejszej słomy prawdopodobnie będą miały więcej siana. Ale przede wszystkim trzeba dokładnie przyjrzeć się kostkom, które chcemy kupić. I to nie trzem czy pięciu, a kilkunastu czy kilkudziesięciu.
Siano zwykle występuje w kępkach. Jest też drobniejsze, więc na ściankach kostki łatwo je dostrzec. Gorzej, jeśli jest ukryte w środku… Warto przejechać ręką po największej powierzchni kostki. Rozczapierzone palce wyciągną suchą trawę. W ten sposób można też odkryć inną wadę kostki. Jeśli wychodzą również źdźbła, oznacza to dwie rzeczy: kostka jest zbyt słabo ubita, a źdźbła do tego są dość krótkie, a nam, ze względów izolacyjnych, zależy przecież na jak najdłuższych.
Źdźbła nie powinny też kończyć się kłosami. Te bowiem szybciej się przebarwiają i łapią różne choroby. Tym bardziej niepożądane są ziarna w tych kłosach, bo mogą nam na przykład zakiełkować (zdarzyło nam się tak podczas wyrabiania słomiano-glinianych bloczków) i jakimś cudem przebić się przez tynk. Ziarna przyciągają też głodne gryzonie, ale odpowiednio dużo gliny na kostce powinno je powstrzymać.
W sprawie czasem kłosów niestety czasem nie jesteśmy w stanie nic poradzić – wszystko zależy od rodzaju maszyny kostkującej, którą dysponuje rolnik.
Złota kostka słomy
Organoleptyczne badanie nie kończy się na dotyku. O wzroku już trochę było, ale trzeba będzie użyć go raz jeszcze, by ocenić kolor słomy. Powinna być złota. Jeśli częściowo jest jakby żółciejsza, nie jest już matowa i ma żywszą barwę, prawdopodobnie znaczy to, że kiedyś w tym miejscu przemokła. Na dom już się nie nadaje, można potraktować ją jak grządkę i coś w niej wysadzić lub od razu przerobić na kompost.
Podobnie postępujemy z kostkami obsypanymi, choćby częściowo, czarnymi kropkami. Jeśli ponadto po uderzeniu pyli, trzeba ją odłożyć. Gdy mamy wątpliwości, czy z daną kostką jest wszystko w porządku, przydatny będzie węch. Jeśli pachnie ziemią, pleśnią, wilgocią, z kostki na budowie lepiej zrezygnować.
Przyczyną psucia się słomy jest jej niewłaściwe przechowywanie. Zimą najlepiej schować ją w stodole. Ważne, by nie kapała na nią woda. Zdarza się jednak, że nie ma takiej możliwości. Niektórzy, np. Andrew Morrison ze strawbale.com, w ostateczności proponują przechowywanie kostek ułożonych w piramidę na powietrzu, na dwóch paletach i pod plandeką. W naszym klimacie lepiej tego unikać (choć sami z częścią swoich zasobów zaryzykowaliśmy; o efektach pozostawienia kostek słomy zimą na powietrzu piszemy w notce, którą znajdziecie pod ostatnim linkiem), dlatego warto dobrze rozplanować dostawy tego naturalnego materiału budowlanego.
Zakup naturalnego materiału budowlanego
Warto zainteresować się słomą rok przed budową. Powodów jest kilka. Pierwszy to jakość słomy. Poszukiwania odpowiedniej mogą trochę zająć. Warto zainteresować się tym w kwietniu czy maju. Gdzieś od czerwca wszyscy chcą się pozbyć zeszłorocznej słomy, by zrobić miejsce w stodole na nową. Niejeden będzie wtedy zapewniał, że jest dobra, sucha i oczywiście bez chwastów i siana, a mogą znaleźć się nawet tacy, którzy będą zapewniać, że to bez wątpienia żyto, choć będzie to pszenica (laicy przecież nie poznają).
Druga sprawa to wielkość dostawy. Gdy już znajdzie się rolnik, który korzysta z dobrej maszyny kostkującej, jego słoma ma mało siana i dobrze ją przechowuje, a na dodatek odpowiada nam zaproponowana przez niego cena, warto się go trzymać. Niestety nie zawsze jego zapasy z jednego roku starczą na cały dom.
Wpierw można wykupić jego zeszłoroczne zapasy, a w sierpniu, gdy ścinana jest kolejna, od razu zagarnąć nową dostawę. O ile zdąży się ją wykorzystać w tym samym roku. Jeśli nie, rolnik ma już pustą stodołę, znów można poprosić go o przechowanie jej do wiosny.
Fragment o zakupach byłby niepełny bez podania ceny. Kostka słomy nie jest drogim materiałem, aczkolwiek i tu rozrzut bywa duży. W województwie mazowieckim najtańsze można dostać za ok. 2 zł, widzieliśmy, że niektórzy liczą sobie nawet 5–6 zł. Rozsądna cena to ok. 3 zł, ale tak naprawdę wszystko zależy od tego, jaka to kostka i czy musimy dopłacić jeszcze za transport.
Poszukiwania słomianego Świętego Graala
Podsumujmy wszystko. Kostka słomy powinna być:
- dość solidna (choć bez przesady, jeśli nastawiacie się na dopasowywanie do konstrukcji i kompresowanie na budowie),
- w złotym kolorze,
- bez czarnych kropek i przebarwień,
- z jak najmniejszą ilością siana, kłosów czy chabrów.
To naprawdę bardzo ważne, jeśli dom ma być zdrowy. Wszystkim budującym życzymy odnalezienia jak najlepszych kostek!
Ciekawy artykuł? Polub nas na Facebooku. Dzięki temu nie przegapisz następnych fajnych (mamy nadzieję) wpisów na stronie i rzeczy, które publikujemy tylko tam.