Wiosna! Prace rozpoczęte

Przy pracy najważniejszy jest plan. I odpowiednio przygotowany front robót. Zatem przy pracy najważniejsze są dwie rzeczy: plan i front robót… i drugie śniadanie. Trzy rzeczy. No i ładna pogoda.

Czekaliśmy wytrwale przez długie zimowe miesiące i w końcu doczekaliśmy się – mamy w miarę ciepłe, bezdeszczowe dni. To oznacza początek całodniowych prac na działce. A pracy jest sporo

Dokończenie remontu sztabu – na początku zakładałem, że tydzień, góra dwa i będzie jak nowy. I ciągle popełniam ten sam błąd w kalkulacjach czasowych różnych prac. Optymistycznie szacuję, że wszystko pójdzie tak ze trzy razy szybciej. I stąd później biorą się wszelkie frustracje, zniechęcenie i robienie po łebkach (co jeszcze bardziej opóźnia robotę, bo ostatecznie trzeba robić dwa razy).

Dobrze, mamy 26 marca. Plan jest taki: do końca tygodnia zamknąć temat sztabu, czyli odmalować i zrobić porządek w naszym baraku. W tym czasie zapowiadają przyjście wiosny, więc woda powinna się trochę obniżyć i będzie można zacząć robić kuchnię polową – idealna praca na przyszły weekend. Żeby się udało, trzeba zadbać o organizację pracy.

Dobra organizacja to, między innymi, zakończenie pracy w odpowiednim momencie oraz przygotowanie wszystkiego, co się da, na następny dzień. Nie wiem, jak to się dzieje, ale ilość wysiłku i czasu włożona w to przed końcem roboty jest wielokrotnie mniejsza niż zrobienie tego samego rano. Ważne, żeby wszystkie drobiazgi były zrobione i żeby rano móc wskoczyć od razu w ferwor pracy. Chodzi o to, żeby się nie obudzić się z ręką w nocniku, że już południe, a tu jeszcze nic nie jest zrobione… i brzuch burczy. Wtedy trzeba uważać na pośpieszające nas demony pomniejsze.

Wiecie, co jest fajne przy tworzeniu dla siebie nowej przestrzeni? Wszystko możecie zaplanować i ustawić po swojemu, ale uwaga – pilnujcie się, bo widmo tymczasowości czai się wszędzie. Gdybym ot tak wrzucił paletę przed wejście do sztabu, żeby służyła nam za schodki i wycieraczkę na tym bagnistym terenie, to jestem pewien, że zostałaby tam przez kolejny rok (albo i pięć) i wkurzała tym, że się gibie albo że stopa, bądź psia łapa, wpada między deski. Albo po prostu kłuła nasze wrażliwe na brzydotę serca.

Warto się chwilę przemęczyć, bo to pobudza umysł do inwencji. Ja, na ten przykład, wiem, żeby nie łapać się pierwszych lepszych pomysłów, gdyż najpierw pojawiają się takie, które wymagają minimalnego nakładu energii.

Pies się sam pilnuje, kot jeszcze na smyczy, ale też się powoli ogarnia, pogoda zaraz zacznie dopisywać… no to do pracy!

Aby śledzić budowę domu ze słomy i gliny, polub Siedem wierzb na Facebooku. Dzięki temu nie przegapisz relacji z placu budowy ani poważniejszych omówień kwestii związanych z budownictwem naturalnym.

Oznacz Trwały odnośnik.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *